Jeden z najlepszych filmów jaki w życiu widziałem, a mam specyficzny gust.
Film z pokroju odzwierciedlenia mojej duszy.
Owszem, intrygujący dający do myślenia obraz.
Natomiast mylisz się co do własnego specyficznego gustu.
Zamiłowania filmowe masz zdecydowanie mainstreamowe.
Myślę, że My Sassy Girl - film który uwielbiam nie podoba się już tak dużej grupie odbiorców, stąd mowa o specyficznym guście.
Rzeczywiście - ambitne, studyjne kino, filmy europejskie i kino bliskiego wschodu - to skrócony opis twojego niezwykłego i niebanalnego gustu :)
oglądałam go tak dawno, a do tej pory "czuję" ten film. Moją duszę też odzwierciedlił :)
[przepraszam, powielę komentarz zamieszczony już gdzie indziej, ale też tu pasuje...]
Napisałem na temat "HER" kilka entuzjastycznych tekstów (nie zdradzę, gdzie :) Chcę Ci przybić piąchę, bo ludzie którzy pokochali chrypkę Scarlett Johansson, balladę Karen O. "Moon Song", czy nieosiągalne na nośnikach cudo - soundtrack Arcade Fire - to ludzie szczęśliwsi! Do tego Phoenix, Johansson, Rooney Mara, Olivia Wilde i nasza kochana pracoholiczka Amy Adams (teraz "Nowy początek", "Zwierzęta nocy")! Jakże ten film wzrusza, porusza, sprowadza niemal do sacrum... Wszak chodzi o nieśmiertelne pragnienie Miłości?!
Dzięki za te same fale...
Ostatnio aż 5 razy odstresowywałem się antytoksyną przewrotnej ko-romy "WHAT IT" z Zoe Kazan. To inna liga. Ale też zaraźliwa (i jak wino - z czasem co raz lepsza).
Pozdrawiam włóczęgów i poetów!
Dla mnie początek był jeszcze fajny, a później albo z nudy przysypiałem albo zastanawiałem się dlaczego tak lubiani przeze mnie aktorzy nie przyciągnęli mojej uwagi w tym filmie. Najwyższą ocenę indywidualną otrzymuje Hoytema za zdjęcia hmm 7/10.
Zastanawiam się co takiego jest w tym fimie, że do niego wracam tak często. Wszystko w tym filmie się zgadza, dosłownie wszystko. Wspaniała gra aktorska, świetny scenariusz, piękne zdjęcia, cudowna muzyka, kapitalna scenografia... Naprawdę, nie wiem co takiego ten film w sobie ma, trudno mi to opisać.